piątek, 5 września 2014

Chapter 10

Tej nocy nie mogłam zmróżyć oka. Cały czas przez mój umysł przelatywały te same hasła: Hunter,  bal i Ceremonia Doboru. Wyobrażałam sobie wiele scenariuszy dotyczących każdej z tych rzeczy i tej osoby. Myślałam o moim małym braciszku,  którego będę musiała opuścić i pierwszy raz od dawna pozwoliłam łzom popłynąć, a te płynęły, płynęły i zdawały się nie mieć końca.
W końcu wstała z łóżka i usiadłam na parapecie. Było to miejsce, gdzie zawsze się uspokajałam, bo lubiłam wpatrywać się w ulicę nocą. Światła były nieco przygaszone niż zwykle, w godzinach tzw. ‘dnia’. Nikogo nie było, ale wcale mnie to nie dziwiło, bo obowiązywała godzina policyjna dla niepełnoletnich. A nikt z dorosłych też nie był chętny do szwędania się po ulicach w godzinach, w których powinien zbierać siły na kolejny ‘dzień’ pracy.
W pewnym momencie zauważyłam, że za drzewem coś się poruszyło. Niespokojnie wstałam z parapety i oddaliłam się tak, aby mnie nie było widać. Wtedy, możliwe, że mi się wydawało, zobaczyłam w cieniu ludzką postać. Miejsce, w której stała nie było dość oświetlone, ale mogłam poznać nawet z okna, że był to mężczyzna. Serce mi zaczęło bić, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Przez cały czas, gdy siedziałam na parapecie byłam widoczna jak na dłoni! Więc nie mam pojęcia jka długo mi się przyglądał i, co najważniejsze, dlaczego. Czy przypadkowo mnie zauważył, czy miał w tym jakiś cel. Gdy chwile później znów podeszłam do okna, sylwetka zniknęła i już więcej się nie pojawiła. Około 3 nad ranem byłam już tak zmęczona,  że nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.
Dzień w Randze niewiele różnił się od poprzednich, choć wydawał sie nadzwyczaj ponury. Hunter nawet na mnie nie zwracał uwagi, a przez to byłam jeszcze bardziej wytrącona z równowagi. Cały czas wszystko wypadało mi z rąk tak, że najbliżsi współpracownicy spoglądali na mnie współczującym bądź zdziwionym wzrokiem. Nawet nie miałam ochoty pójść na lunch, wiec gdy wszyscy wyszli i biuro było puste, dyskretnie wymknęłam się do łazienki.
Pochyliłam się przed umywalką i przemyłam twarz. Nie miełam ochoty spoglądać w lustro, bo wiedziałam co tam zobaczę. Blada twarz, jakby trupa.
- Const?  - Usłyszałam przed drzwiami znajomy głos, ale mimo wszystko chciałam być jak najciszej.
- Wiem, że tam jesteś. Wpuść mnie, proszę. - Poddałam się i opieszale podeszłam do drzwi, ale gdy osoba za drzwiami znowu nachalnie pukała,  przekręciłam zamek.
- Dlaczego nie poszłaś na lunch. Vee wszędzie cię szuka. - Hunter bez skrępowania wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. Nie wiedziałam gdzie podziać oczy, bo z jednej strony było mi wstyd za wczorajsze zachowanie, a z drugiej byłam zmęczona i bardzo senna, że aż oczy mi się zamykały.
- Nie byłam głodna.
- Twój wygląd mówi co innego. Jesteś strasznie blada. - Hunter zrobił dwa kroki a moją stronę i zrobił by więcej, ale wyraźnie się zawahał i pozostał w miejscu, w którym stał.
- Chodź, zjesz coś zanim zamknął.
- Hunter dzięki, ale nie trzeba. - Gdy to powiedziałam, zakręciło mi się w głowie tak, że widziałam wokół tylko ciemność. Chwilę potem, a przynajmniej tak mi się zdawało, że chwilę, leżałam na podłodze, a Hunter mnie podtrzymywał.  Miałam tak ciężkie powieki, że musiałam użyć masę siły wewnętrznej i skupić się, by utrzymać je otwarte.
- Const,  co się do cholery dzieje?! - Wkurzona Vee stała nad Hunterem i grzmiała. Ja jednak nic nie odpowiedziałam i tylko utkwiłam wzrok w podłodze. - Const?! - Vee krzyknęła, nie widząc żadnej reakcji z mojej strony na zadane przez nią pytanie.
- Ciszej! - Warknął Hunter, przez co wzdrygnęłyśmy się obie. - Nie widzisz, że ona jest wykończona? - Vee tylko z frustracją przewróciła oczami. Widziałam, że była zdenerwowana. Musiałam ją jakoś uspokoić.
- Vee nic mi nie jest. Chwilowy spadek cukru. - Próbowałam się podnieść, ale Hunter mi nie pozwolił, bo nadal trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Nigdzie się nie ruszysz. - Szepnął mi do ucha Hunter,  jakby bojąc się, że każde głośniejsze słowo będzie miało wpływ na moje zdrowie. - Vee,  dzwoniłaś do Punktu Medycznego?
- Tak, zaraz ktoś ma się zjawić.
- Co? Ale przecież to zbędne...! - Ale moje protesty na nic się zdały, bo kilka chwil później byłam już w Kołowcu i jechałam w kierunku Punktu Medycznego.
I tak teraz siedziałam na łóżku, czekając aż przyjdzie do mnie lekarz i, mam nadzieję, powie, że spokojnie mogę wrócić do domu. Podobno moi rodzice zostali powiadomieni, że tu jestem, ale jak dotąd żadne się tu nie zjawiło, ale jakoś niespecjalnie mnie to dziwiło. Postanowiłam się zdrzemnąć.
- Const? – Nie dane mi było długo nacieszyć się snem.
- Tak? – Przetarłam oczy, bo miałam zamazany obraz przez lekkie zamroczenie senne. – Peter? – Nie byłam pewna, czy dobrze widzę. Może mi coś podali? Nigdy nie wiadomo jakie specyfiki tu testują, a ja nie miałam zamiaru być ich królikiem doświadczalnym, dlatego od zawsze unikałam tego miejsca.
- Jak się czujesz? Najpierw zaświecił mi latareczką w jedno oko, a potem w drugie. I znowu miałam zamroczony obraz.
- Wszystko dobrze. Czuję się jak bogini. – Chwiałam to udowodnić wstając, ale mi nie pozwolił.
- Siedź spokojnie. – Myślał, że to mnie uspokoi? Marne ma to szanse, ale warto spróbować. Potem na jego ustach pojawił się uśmiech i cala maska powagi zniknęła. – Sprawdzę jeszcze kilka rzeczy i zostawię Cię w spokoju.
Nie bałam się o niesłowność Petera, więc zgodnie z tym co mówił, po kilku minutach znów byłam sama w pokoju. Zastanawiałam się, która może być godzina, ale nigdzie nie było śladu zegarka, więc dalej byłam nieświadoma czasu  ile już tutaj spędziłam. Peter najwyraźniej zapomniał wspomnieć, jak długo jeszcze tu będę leżeć, ale z pewnością zaraz mnie wypuszczą. Muszą.
Nudziłam się strasznie i bawiłam się welflonem, ale w pewnym momencie strasznie się ukułam dodatkowo, że pociekła strużka krwi. Nie wróżyło to nic dobrego, więc przerzuciłam się na podnoszenie i obniżanie łóżka. Interesujące zajęci, naprawdę, ale gdyby ktoś tu teraz wszedł zganiłby mnie jak 10 letnie dziecko.
- Const, co ty robisz? – Wywołałam wilka z lasu. W przejściu stała Vee, a obok niej Hunter i najwyraźniej z rozbawieniem mi się przyglądali.
- Próbuję poznać mechanizm działania tego niezwykłego wynalazku. – Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. – Co tu robicie?
- Wybacz, że wcześniej nie mogliśmy przyjść. – Zaczęła Vee.
- Ale lekarz dopiero nam pozwolił. – I dokończył Hunter.
- Nie ma sprawy, ale wyjaśnił wam, kiedy będę mogła opuścić to miejsce? Bo Peter najwyraźniej zapomniał o tym wspomnieć.
- Zapewne dzisiaj. Nie przejmuj się, a my potowarzyszymy ci przez jakiś czas. Hunter, przyniesiesz Const coś do picia?
- Naprawdę, nie… -  Nie dane mi było dokończyć, bo Vee jednym ruchem ręki mnie uciszyła, M. skinął głową i wyszedł.
- Co to było? – Zwróciłam się do przyjaciółki, gdy miałam pewność, że Huntera nie ma w pobliżu.
- Co jest między wami? – Zamarłam. Vee nigdy nie bawiła się w owijanie w bawełnę.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Const, daj spokój! Znalazł Cię w łazience, a potem gdy zemdlałaś własnoręcznie zniósł cię na dół, gdy ratownicy nie mieli noszy!
- O Boże. – Schowałam twarz w dłoniach. Musiało być niezłe widowisko. – Dużo osób to widziało?
- No tak spokojnie licząc to całe piętro się zbiegło. Ale na poważnie, to wszyscy myślą jaki to on odważny i miły, że pomógł dziewicy w potrzebie.
- Vee! – A ona jak zwykle żartowała.
- Spokojnie Const. – Vee podniosła ręce w poddańczym geście i mnie przytuliła. – Może wszyscy są ślepi i niedoinformowani, ale ja wiem, że tu zadziałało coś więcej, niż zwykła pomoc. – Ostatnie zdanie powiedziała szeptem, jakby obawiając się, że ktoś może nas podsłuchać. Nie wiedziałam do końca co odpowiedzieć, ale z opresji wybawił mnie Hunter, bo właśnie wniósł trzy kubki kawy.
- Ja nie piję, sorki. – Pierwsza odezwała się Vee, bo była zdecydowaną przeciwniczką picia kawy. Uważała, że to dla słabeuszy i tchórzy. Nie żeby coś kogoś obrazić.
- Serio? – Uśmiech na twarzy Huntera wyrażał niedowierzanie, ale tylko wzruszył ramionami i podał mi kubek, który miał szybko postawić mnie na nogi. Vee zajęła się sokiem marchewkowym, a Hunter korzystając z okazji puścił mi oczko. Zabawnie to wyglądało, ale trochę podniosło mnie na duchu.
- Jak się miewa moja pacjętka? – Zapytał od progu lekarz. Zaraz za nim pojawił się Pater.
- Bardzo dobrze, Az nie mogę się doczekać, aż stąd wyjdę. – Przywołałam na usta uśmiech i posłałam go w stronę doktora. – Jestem pełna sił!
- Pozytywne nastawienie to podstawa! – Podszedł do łóżka i sprawdził coś na karcie. Peter szepnął mu coś, czego niestety nie dosłyszałam, ale lekarz tylko kiwnął głową. Potem odezwał się do mnie.
-  Jesteś przemęczona. Zdajesz sobie sprawę, że to nie za dobrze wpływa na twój organizm? – Kiwnęłam na znak, że rozumiem i spuściłam wzrok. Lekarz kontynuował. – Zaufam Ci i pozwolę ci opuścić Naczelny Punkt Medyczny, ale pod warunkiem, że w najbliższych dniach będziesz się oszczędzać i nie będziesz robić nic, co mogłoby negatywnie wpłynąć na twoje zdrowie.
- Obiecuję! – Wyrwało mi się od razu.
- Spokojnie panie doktorze, my tego dopilnujemy. – Prawdopodobnie Vee miała na myśli siebie i Petera, który szybko jej zawtórował, ale kątem oka spostrzegłam, że Hunter też kiwnął głową i spojrzał na mnie. Nie miałam pojęcia jak miał zamiar w tym uczestniczyć.
- Skoro tak, możesz już opuścić to miejsce. – Tak bardzo się ucieszyłam, a Vee mnie przytuliła. – Ale zgłoś się do mnie za 3 dni, abym na własne oczy się dowiedział, że wszystko z tobą dobrze. Zgadzasz się?
- Panie doktorze, my już ją tutaj przyprowadzimy! – Usłyszałam radosny głos Vee.
Jakieś 15 minut później stałam na korytarzu gotowa do wyjścia. Poinformowano mnie, że moja mam już tu jest, więc jest komu mnie odebrać. Nawet nie wiem kiedy, ale Hunter gdzieś zniknął, a Peter wrócił do swoich obowiązków. W przeciwieństwie do mnie i Vee, on był na służbie. Moja mam miała do dyspozycji Kołowiec, więc dzięki Bogu nie musiałam dzisiaj iść na Kolej i siedzieć w tym tłumie. Moja mama bardzo rzadko wykorzystywała ten pojazd, bo uważała, że nie należy wykorzystywać tego, co nie jest konieczne, a skoro przyjechała tu nim, to znaczyło, że chyba naprawdę się mną przejęła.
Gdy wyszłyśmy z NPM (przyp. red. Naczelny Punkt Medyczny), godzina była późna, już prawie policyjna, więc mama zdecydowała, że odwiezie Vee pod jej dom, a potem pojedziemy do siebie. Przez całą drogę nie odzywałyśmy się z Vee, ale czułam, że ma jeszcze do mnie kilka pytań, najprawdopodobniej związanych z Hunterem. Ta cisza była krępująca, ale  obie zgadzałyśmy się z tym, że nie należy podejmować tego tematu przy mojej mamie.
Gdy byłyśmy na miejscy, pożegnałam się z Vee, a ona spokojnie opuściła Kołowiec, ale zanim wyszła posłała mi spojrzenie, które mówiło, że pogadamy jutro. Cóż, nie byłam zaskoczona. Gdy jechałyśmy z mamą do domu między nami nadal panowała niezręczna cisza, ale chyba tylko ja to tak odczuwałam, bo ona nie dawała po sobie niczego poznać. Nawet na mnie nie spojrzała, bo pochłaniały ją jedynie jakieś dokumenty. Widać, że nie była zainteresowana rozmową, więc nie miałam zamiaru jej zmuszać zwłaszcza, że również się do tego nie paliłam.
Od razu po wejściu do domu zdjęłam buty i udałam się na górę do siebie. Byłam zmęczona, więc nie miałam wątpliwości, że szybko uda mi się zasnąć. Resztką sił nacisnęłam klamkę i wtoczyłam się do pokoju. Z pewnością od razu padłabym na łóżko nie zważając na nic, ale siedział na nim Nate.
- Nareszcie!
- Młody, co ty tutaj robisz? – Jednak nic mnie nie powstrzymało od padnięcia na łóżko. Jedynie przesunęłam się odrobinę w lewo, by nie przydusić Nate, ale tak naprawdę nic wielkiego nic by się nie stało.
- Czekałem na ciebie! – Otworzyłam jedno oko, by na niego spojrzeć. Siedział teraz z założonymi rękami demonstrując mi swoją złość.
- Nate, przepraszam cię strasznie, ale padam z nóg i chce mi się spać. – Próbowałam delikatnie mu zasugerować, że nie mam sił na rozmowę, ale on się nie poddawał i nadal patrzył na mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Znów otworzyłam oko, a że Nate nie ruszył się ani  milimetr z westchnieniem podniosłam się.
- Czemu wróciłaś dopiero z mamą? Nigdy nie zostawałaś w pracy do aż tak późna.
- Byłam W NPM. – Westchnęłam i błagalnie na niego spojrzałam. – Zasłabłam w Randze i zawieźli mnie na badania, ale nic mi nie jest. Musze po prostu więcej spać, ot co!
- Powiedzmy, że ci wierzę. – Nate się wyraźnie rozluźnił, a ja znalazłam gdzieś jeszcze jakieś resztki sił.
-Powiedzmy? – Zamachnęłam się na niego i zaczęłam go łaskotać. Śmialiśmy się aż rozbolał mnie brzuch.
- Pokój! – Po jakiejś chwili Nate poinformował, że się poddaje. Szczerze mówić, ja też miałam dość na dziś łaskotek, tym bardziej, że mi też się odrobinę oberwało.
- Idę do siebie, a ty idź spać. I tak zostało ci mało godzin, więc wykorzystaj je wszystkie! – Dostałam buziaka w czoło, a potem mój młodszy brat wymaszerował z mojego pokoju. Poszłam wziąć prysznic i gdy wróciłam od razu położyłam się. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie stukanie. Najprawdopodobniej w okno. Opieszale przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 3 nad ranem. Mamrocząc nakryłam głowę poduszką i próbowałam znów zasnąć, ale wątpiłam, czy mi się uda. Byłam wyspana, więc prawdopodobnie niedługo bym się i tak obudziła. Drzemka w NPM i dotychczasowe 6 godzin snu w zupełności mi wystarczały. Mimo wszystko przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy. Stuk. I znowu. Niechętnie wstałam z łóżka, założyłam szlafrok, bo bądź co bądź było chłodno i podeszłam do okna. Odsłoniłam firankę i się rozejrzałam. Pierwsze co rzuciło mi się od razu w oczy, to znajoma sylwetka, którą tu już wcześniej widziałam, ale tym razem już widziałam dokładnie do kogo należy.
- Co ty tutaj robisz?! – Otworzyłam okno i, najciszej i jednocześnie najgłośniej jak mogłam, krzyknęłam do osoby na dole.
- Nie mogłem spać i pomyślałem, że się przespaceruję i patrz, gdzie zaszedłem. – Z uśmiechem odpowiedział Hunter.

_______________________________________
Podobał się rozdział? ;)
Nie wiem jak będzie za tydzień, ale mogą się pojawić jakieś opóźnienia :< ale zobaczę, co da się zrobić.
Do przeczytania! ;)
PS. Zasada komentarzy andal obowiązuje.


7 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie cały ten Hunter :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile trza to się będzie czekać xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę dzisiaj cały dzień i mam nadzieję że coś się pojawiło a tu pustka, ale to opowiadanie jest tak genialne że warto czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal czekam na nowy rozdział halo!

    OdpowiedzUsuń
  5. kurde,dziewczyno masz talent! Pisz dalej proszę,bo to co napisałaś jest tak wciągające,że nie wiem co! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Widze zmiane szablonu, coś się dzieje wkońcu! ;>

    OdpowiedzUsuń