- Const, wstałaś?
– Z dołu dobiegł mnie głos mamy. Wynurzyłam głowę spod kołdry i spojrzałam na
zegarek, na którym widniały cztery cyfry przedzielone dwukropkiem, mianowicie
06:08. Nigdy nie byłam chętna do wczesnego wstawania, ale jak mus to mus. Odrobina
samozaparcia i wszystko jest możliwe. Zwłaszcza, że musiałam teraz być coraz bardziej odpowiedzialna. W końcu
za miesiąc miały być moje 17 urodziny, czyli już za miesiąc będę dorosła. Za
miesiąc wszystko się zmieni.
Spędziłam pod kołdrą jeszcze jakieś kilka minut, po
czym, nie mając już innej możliwości, jednym, szybkim ruchem zrzuciłam z siebie ciepły, nakrywający
mnie chwilę wcześniej, puch. Od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Po prostu było mi zimno. Podniosłam się z lóżka, wyraźnie w tym momencie
rozbudzona, ale nadal zmarznięta. Narzuciłam na ramiona ciężką kołdrę,
a następnie szczelnie się nią opatuliłam. W tej chwili wyglądałam jak wielki, niebieski kokon,
z którego wystawała jedynie moja głowa. Co na to poradzę, rano zawsze tak robiłam.
a następnie szczelnie się nią opatuliłam. W tej chwili wyglądałam jak wielki, niebieski kokon,
z którego wystawała jedynie moja głowa. Co na to poradzę, rano zawsze tak robiłam.
Podeszłam do czerwonego fotela, na
którym były rozłożone przygotowane na dziś ubrania. Była to czarna, ołówkowa
spódnica i niebieska koszula. Prosty, a zarazem elegancji strój, czyli właśnie
taki, jakiego wymagano od pracujących w Punkcie Dowodzenia Miejskiego, czyli w
Randze. Nie jest to ciężka praca, ale odpowiedzialna. No i przede wszystkim,
dla ludzi mających coś w głowie. Trzeba wiedzieć, o czym można porozmawiać (o
ile znajdziesz chętnego do rozmowy!), a co lepiej zostawić i udawać, że nie
wiesz o niczym. Ranga to miejsce dające dużo możliwości, o ile oczywiście się
dopasujesz i wiesz, jak się dostać do tych możliwości. Co już takie łatwe nie
jest.
Gdy byłam już ubrana i w miarę
ogarnięta, zeszłam na dół na śniadanie. Nie lubiłam wychodzić z domu o pustym
żołądku, zawsze byłam wtedy nerwowa.
- Dlaczego Tobie
zawsze zejście na dół zajmuje tyle czasu? Budziłam Cię chwilę po 6, a teraz
jest wpół do 7.
- Oj mamo. –
Wiedziałam, że ma racje. Przez to moje trudne wstawanie wiele razy o mało nie
spóźniłam się na kolej, a gdyby się to stało choć raz, to spóźniłabym się do
pracy, a choćby jedno spóźnienie i w pracy nie jest lekko. Takich ludzi uważa
się za nieodpowiedzialnych i wtedy nie mają już tylu możliwości. Ale ja zawsze
miałam szczęście i nigdy mi się to nie przydarzyło.
- Tylko mówię.
Żebyś sobie tylko kłopotów nie narobiła przez to. A teraz mów, co chcesz na
śniadanie. – Powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na tatę, który czytał właśnie
wczorajszą gazetę
i popijał spokojnie kawę ze swojego ulubionego niebieskiego kubka. Zapewne nawet nie zauważył, że jestem tutaj. Był wiecznie zamyślony i nieobecny. Ale tylko w domu. W fabryce, w której pracował był surowym, ale sprawiedliwym dyrektorem od sprawności maszyn. To na jego głowie było, aby wszystko działało jak trzeba. Więc wszystko musiało być na najwyższym poziomie. Codziennie sprawdzał wszystko, albo prawie wszystko, aby jak najwcześniej wykryć coś niezgodnego. Właśnie taki był Henry Lanigan. Mój tata.
i popijał spokojnie kawę ze swojego ulubionego niebieskiego kubka. Zapewne nawet nie zauważył, że jestem tutaj. Był wiecznie zamyślony i nieobecny. Ale tylko w domu. W fabryce, w której pracował był surowym, ale sprawiedliwym dyrektorem od sprawności maszyn. To na jego głowie było, aby wszystko działało jak trzeba. Więc wszystko musiało być na najwyższym poziomie. Codziennie sprawdzał wszystko, albo prawie wszystko, aby jak najwcześniej wykryć coś niezgodnego. Właśnie taki był Henry Lanigan. Mój tata.
Śniadanie minęło bardzo szybko.
Zjadłam dwa, pyszne tosty i poszłam do łazienki umyć zęby. Gdy wróciłam na dół,
obecna była tylko mama. Tata zapewne pojechał do pracy i zabrał przy okazji
mojego młodszego brata, Nathaniela do Szkoły Gruntowej, czyli miejsca, gdzie
małe dzieci uczyły się podstawowych rzeczy, takich jak czytanie, pisanie,
liczenie. Nate miał 10 lat, czyli czekały go jeszcze dwa lata nauki w tym
miejscu. Niech się cieszy, póki może. Gdy ukończy tą szkoły, nie będzie już tak
fajnie. Szybki wybór zawodu (oczywiście pasujący do rangi osoby noszącej
nazwisko Lanigan), rozstanie z rówieśnikami i dalsza nauka oraz
odpowiedzialność. Jakaż ja byłam głupia, że tak szybko chciałam skończyć ta
szkołę. Nie wiedziałam, że potem będzie tak… inaczej i ciężej. Ale z drugiej
strony nie jest już tak źle. Nie traktują mnie jak małolatę, jak na początku,
ale równą sobie, (prawie!) dorosłą.
Założyłam płaszcz i buty, a chwilę
potem wyszłyśmy z mamą z domu. Powiał wiatr, a ja znów miałam gęsią skórkę. Gdy
stanęłam na schodach, przez chwilę przyglądałam się w panującą wszędzie
ciemność. Wspominałam już, że było tak zawsze? To znaczy ciemno. Noc, czy jak to się tam nazywa. Kiedyś
usłyszałam w Randze to określenie, ale nie wiem dobrze, co ono oznacza. W
każdym razie przez 24/7 w Unicji, czyli nierozerwalnym związku 5 mega-miast,
panowała ciemność, którą oczywiście starały się pokonać lampy i sztucznie
wytwarzane światło. Wszystkie ulice były zawsze oświetlone, tak samo jak
budynki. Jednak to nie zmieniało tego, że jak tylko spojrzysz w górę, widzisz
wszechogarniającą czerń. Słyszałam legendy, plotki sama nie wiem co, ze kiedyś
tak nie było. Że na niebie było coś, co rozświetlało tą ciemność. Ale ja już
nie wierzę w bajki. Ktoś to sobie wymyślił
i koniec. Bo zastanówmy się, coś, co miało silę i było zdolne rozświetlić ciemność, że nie były potrzebne lampy i wszędzie było jasno, nie mogło sobie od tak zniknąć. Coś tu było nie halo. Dlatego dla mnie zawsze było tak, jak jest. Ciemno.
i koniec. Bo zastanówmy się, coś, co miało silę i było zdolne rozświetlić ciemność, że nie były potrzebne lampy i wszędzie było jasno, nie mogło sobie od tak zniknąć. Coś tu było nie halo. Dlatego dla mnie zawsze było tak, jak jest. Ciemno.
- Const, idziesz?
– Na dole, na chodniku czekała na mnie mama. Widocznie znów się wyłączyłam.
Czasem tak mam, jeśli za bardzo pochłoną mnie myśli.
Drogę do Rangi pokonałyśmy koleją,
czyli dużymi ‘skrzynkami’ jak je nazywał Nate, gdy był mniejszy, które były
zawieszone wysoko i napędzane prądem. Kiedy byłam mniejsza, bałam się tak
podróżować, ale po latach zdążyłam się przyzwyczaić. Zresztą nie miałam wyboru.
Nie chciało mi się pokonywać kilkunastu kilometrów, które dzieliły nasz dom od
budynku Rangi na piechotę. Nie jestem masochistką! Zresztą bałabym się sama
chodzić pustymi ulicami Aravady (tak nazywa się miasto,
w którym mieszkam). Większość, jeśli nie wszyscy mieszkańcy korzystali właśnie z kolei. Mimo, że lampy oświetlały drogę bałabym się. Zresztą wiem, że nie ja jedna. Kto by chciał się sam zapuszczać w puste ciemne uliczki? Do tego długie. Nikt.
w którym mieszkam). Większość, jeśli nie wszyscy mieszkańcy korzystali właśnie z kolei. Mimo, że lampy oświetlały drogę bałabym się. Zresztą wiem, że nie ja jedna. Kto by chciał się sam zapuszczać w puste ciemne uliczki? Do tego długie. Nikt.
Podróż minęła bardzo szybko.
Zaledwie 5 minut i byłyśmy pod gmachem Rangi. No i właśnie w tym momencie ja i
moja mama miałyśmy się rozstać. Ja nadal odbywałam praktyki (które trwały od 12
do 17 roku życia, czyli do pełnoletniości), do tego byłam przydzielona na 4
piętrze, a moja mama, jako zastępca Salita (była zastępcą najważniejszej osoby
w mieście! Zastępcą rządzącego. Ma się te szychy w domu.), pracowała na
najwyższym, 12 piętrze, na które ja, nawet gdybym chciała, nie miałam prawa
wstępu.
- Pa mamo, do
zobaczenia wieczorem.
- Cześć. –
Odpowiedziała z uśmiechem i udała się w swoją stronę. Ona zawsze wchodziła
głównym wejściem, ponieważ była nie byle kim. Jej wejścia i wyjścia były zawsze
protokołowane. Zresztą wszystkich najważniejszych osób w Randze.
Ja wchodziłam zawsze lewym wejściem.
Mniej ważni pracownicy, urzędnicy zawsze wchodzili prawym lub lewym. Tak już
było zawsze. Gdy tylko przekroczyłam próg, oślepiło mnie światło. Nie lubiłam
tego. Na zewnątrz zawsze było ciemno, a w budynku zawsze jasno i to bardzo. Na
początku, zawsze oślepiająco. Z czasem to może doprowadzać do szału, ale wydaje
mi się, ze tylko mnie. Nikt inny się nie skarży. Zresztą ja też nie. To tylko
moje takie wewnętrzne rozmyślania.
Szybko znalazłam się na odpowiednim
poziomie i, gdy znalazłam swoje miejsce, zdjęłam płaszcz i zajęłam stanowisko.
Moim zadaniem było pilnowanie różnorakiej dokumentacji dotyczącej Szkół
Gruntowych, osób uczęszczających do nich, wydarzeń z nimi związanymi oraz
oczywiście dokumentacji wszystkich szkolących się w określonych zawodach, czyli
moich rówieśników, bądź niewiele młodszych osób. Ja byłam na ostatnim roku, a
właściwie ostatnim miesiącu szkoleń.
Praca tutaj nie była zła. A wręcz
dobra. Mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy,
a z natury, nie powiem, byłam ciekawska. Wczoraj przydzielono mi zadanie, którego nie zdążyłam dokończyć. Musiałam przygotować teczki wszystkich osób kończących w tym roku Szkoły Gruntowe w Aravadzie. Było tego mnóstwo! A ja jestem tylko (prawie!) 17latką! I tak dobrze, że udało mi się znaleźć i uporządkować ponad połowę. Ale to i tak było za mało. „Odpowiedzialna osoba i godna tego stanowiska uwinęła by się w jeden dzień!” Takie coś wczoraj usłyszałam. Myślałam, że babę uduszę. Ale się powstrzymałam. Teraz muszę to dokończyć, i to jak najszybciej.
a z natury, nie powiem, byłam ciekawska. Wczoraj przydzielono mi zadanie, którego nie zdążyłam dokończyć. Musiałam przygotować teczki wszystkich osób kończących w tym roku Szkoły Gruntowe w Aravadzie. Było tego mnóstwo! A ja jestem tylko (prawie!) 17latką! I tak dobrze, że udało mi się znaleźć i uporządkować ponad połowę. Ale to i tak było za mało. „Odpowiedzialna osoba i godna tego stanowiska uwinęła by się w jeden dzień!” Takie coś wczoraj usłyszałam. Myślałam, że babę uduszę. Ale się powstrzymałam. Teraz muszę to dokończyć, i to jak najszybciej.
- Const, Const! –
Wszędzie poznałabym ten głos. To była Vee, moja najlepsza koleżanka
i jednocześnie jedna z niewielu osób w pracy, z którymi rozmawiałam. Jej donośny głos słyszeli chyba na całym piętrze, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Lubiła być w centrum uwagi, ale nie dążyła do tego mimo wszystko. Była miła i przez to lubiana. Oczywiście przez męską część piętra najbardziej. Mimo, że była bardzo młoda, wielu mężczyzn się za nią oglądało. I to nawet starsi. Cóż im się dziwić? Niska, ale szczupła dziewczyna. Mająca w sobie ‘to coś’. Jej rude, falowane włosy także bardzo pasowały do niej.
i jednocześnie jedna z niewielu osób w pracy, z którymi rozmawiałam. Jej donośny głos słyszeli chyba na całym piętrze, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Lubiła być w centrum uwagi, ale nie dążyła do tego mimo wszystko. Była miła i przez to lubiana. Oczywiście przez męską część piętra najbardziej. Mimo, że była bardzo młoda, wielu mężczyzn się za nią oglądało. I to nawet starsi. Cóż im się dziwić? Niska, ale szczupła dziewczyna. Mająca w sobie ‘to coś’. Jej rude, falowane włosy także bardzo pasowały do niej.
Uwielbiałam
z nią rozmawiać podczas przerw. Zawsze miałyśmy o czym. W końcu była pierwszą
osobą, którą tu poznałam. I tak jakoś zostało jak trafiłyśmy na to samo piętro.
Mimo, iż pracowałyśmy w dwóch przeciwnych jego końcach.
- Vee, nie tak
głośno! – Skarciłam ją, gdy stanęła nade mną przed moim biurkiem. Nie lubiła
jak ją karcę, ale zawsze się do tego stosowała. Przynajmniej na 5 minut. – Co
się stało?
- Wiem dlaczego
jest dziś takie zamieszanie! – Myślałam, że zacznie skakać z radości. Widać to
było po jej oczach. Ale na szczęście tego nie zrobiła. W partycji piętra, w
której ja pracuję, takie zachowanie byłoby nie do pomyślenia i obie bardzo
dobrze o tym wiedziałyśmy. Ona miała trochę luźniej, ale ja nie. Zresztą nie
przeszkadzało mi to jakoś szczególnie dotychczas.
- Wiesz, że
kandydaci na Obrońców muszą przebyć 2 miesięczne praktyki w Urzędzie, prawda?
- Tak, wiem. Nie
jestem tu pierwszy rok. – Mówiąc to kiwnęłam głową i podejrzanie spojrzałam na
nią. – Ale nigdy na naszym piętrze Vee, nie miej złudnych nadziei, ze spotkasz
jakiegoś przystojniaka. Przerabiałyśmy to rok temu i dwa lata temu. – Vee
spojrzała na mnie oburzonym wzrokiem, a potem odezwała się tak, jakbym
powiedziała coś, co ją obraziło.
- Wiem przecież
jak było wtedy! – Syknęła. – Ale w tym roku będzie inaczej! – I znów powróciła
ta radość w jej oczach. Co za dziewczyna. Nie potrafiła się długo gniewać. Ale
to i lepiej.
- Vee…
- Słuchaj, Wren,
wiesz który? – Skinęłam głową na znak, że wiem. Więc, Wren słyszał, że w tym
roku do naszego biura przydzielą 10 kandydatów. I pomyśl tylko, obrońcy! U nas!
I mało tego, dziś mają się po raz pierwszy pojawić.
- Skąd Wren ma
takie informacje? – Zaciekawiło mnie to.
- Oj wiesz… On
zawsze pogada z tym, z tamtym i się dowie. Ma chody!
- Nie bądź taka
podekscytowana Vee, skąd wiesz, ze to będą same ciacha? Może dadzą tu jakieś
niedojdy, których nikt nie chce, albo dziewczyny. Przecież wiesz, że nie tylko
faceci są obrońcami.
- Oj wiem. –
Posmutniała na chwile Vee, ale sekundę później znów była radosna z tymi
chochlikami w oczach. – Ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Const, ty też w to
wierz! A tak będzie.
- Vee… - Chciałam
jej powiedzieć, aby nie cieszyła się tak na zapas, bo może się znów
rozczarować, ale nie zdążyłam, bo zadzwonił dzwonek oznaczający zebranie
wszystkich pracowników naszego piętra. To znaczy, że coś musiało być na rzeczy.
- Const, chodź. –
Vee szturchnęła mnie i obie poszłyśmy razem ze wszystkimi do głównego holu,
czyli największego pomieszczenia na piętrze, które mogło pomieścić wszystkich
pracowników.
- Chciałam powitać
Was wszystkich. – Usłyszałam miły głos, który nie podejrzewałam, że pochodzi
z ust pani Prezes.- Jak wiecie, Punkt Dowodzenia Miejskiego co roku przyjmuje na praktyki kandydatów na Obrońców. – Odchrząknęła. – Przepraszam, w każdym razie, w tym roku również
i nasza partycja Rangi będzie gościła owych kandydatów. Chciałam o tym powiadomić wszystkich osobiście, ponieważ za kilka minut przybędą nasi nowi podopieczni. Mam nadzieję, że powitacie ich ciepło…
z ust pani Prezes.- Jak wiecie, Punkt Dowodzenia Miejskiego co roku przyjmuje na praktyki kandydatów na Obrońców. – Odchrząknęła. – Przepraszam, w każdym razie, w tym roku również
i nasza partycja Rangi będzie gościła owych kandydatów. Chciałam o tym powiadomić wszystkich osobiście, ponieważ za kilka minut przybędą nasi nowi podopieczni. Mam nadzieję, że powitacie ich ciepło…
- Na pewno… -
Usłyszałam podniecony szept Vee.
- … osoby, które
będą pomagały im w praktykach, czyli będą zaangażowane w to przedsięwzięcie
będą poinformowani o wszystkim osobiście. – W tej właśnie chwili do holu weszło
ok 15 osób, ubranych na czarno oraz wyglądających na moich rówieśników. Dopiero
teraz zaczynałam wierzyć
w nowiny, które kilka minut temu przekazała mi Vee.
w nowiny, które kilka minut temu przekazała mi Vee.
- Oo.. witam
naszych gości. Widzę, że zjawiliście się trochę szybciej, niż mi powiedziano.
Ale to nie szkodzi. Zapraszam do Sali konferencyjnej, zaraz się Wami zajmę. –
Zwróciła się do gości, a chwilę potem ponownie mówiła do nas wszystkich,
zgromadzonych tu. – A teraz wyczytam imiona
i nazwiska osób, które przez najbliższe 2 miesiące będą zaangażowane w przygotowanie kandydatów na Obrońców, czyli ich praktyki tutaj. Więc będą to następujące osoby… - W tej chwili przestałam słuchać, bo Vee odwróciła moją uwagę.
i nazwiska osób, które przez najbliższe 2 miesiące będą zaangażowane w przygotowanie kandydatów na Obrońców, czyli ich praktyki tutaj. Więc będą to następujące osoby… - W tej chwili przestałam słuchać, bo Vee odwróciła moją uwagę.
- Const, patrz
jakie ciacho! – Ruchem głowy wskazała na wysokiego bruneta. – Swoją drogą,
ciekawe czy będę mogła kiedyś zamienić z nim słowo. Jest taki słodki! Nie,
wróć. Przystojny i męski! Słodki nie pasuje do niego. To obraza dla takiego
ciacha! Ciekawe czy ktoś tu go zna… - Gdy zorientowałam się, o którego bruneta
chodziło Vee po plecach przeszły mi ciarki i zrobiło mi się gorąco.
- Vee… - Zaczęłam
niepewnie. – Sądzę, że jest ktoś, kto go
zna…
- Tak? To
świetnie! Ciekawe, kto to.
- … Pamiętasz, jak
kiedyś opowiadałam Ci o chłopaku, w którym przez jakiś czas durzyłam się, gdy
chodziłam do Szkoły Gruntowej.
- Tak, pamiętam,
ale co to ma…
- To właśnie on. –
Nie dałam jej dokończyć.
- O kurcze… -
Usłyszałam mruknięcie Vee, a chwile potem głos pani Prezes.
- … i Constance
Lanigan. Zapraszam wszystkich do Sali konferencyjnej.
- O kurcze... –
Powtórzyła Vee i spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Dokładnie. –
Odpowiedziałam spoglądając w kierunku pomieszczenia, do którego miałam się
udać. Czekało mnie miłe, mam nadzieję, spotkanie po latach.
____________________________________________________
Hejka :) To na razie pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że kogoś zaintrygował. Jeśli tak, to prosiłabym o jakiś znak np. komentarz. :)
Do przeczytania! xx
O kurczę D: Bardzo ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńWow, niezywkłe po prostu :)
OdpowiedzUsuńI ten pomysł z Ciemnością - nie mogę się doczekać :3 gdy dotrę dalej.