Już od dziesięciu
minut czekałam na Vee. Spóźniała się. Siedziałam na ławce przed fontanną stojącą
w centrum placu. Była duża i podobno bardzo stara. Przedstawiała dziewczynę z
rybim ogonem zamiast nóg. Ktoś, kto to zaprojektował musiał mieć niezłą
wyobraźnię. No bo dziewczyna
z rybim ogonem? To nie jest coś zwyczajnego i codziennego.
z rybim ogonem? To nie jest coś zwyczajnego i codziennego.
W końcu usłyszałam
niedaleko znajomy głos, ale nie była to Vee. Tylko Peter.
- Cześć Const. –
Przywitał się, stając pomiędzy mną, a fontanną. – Nie spodziewałem się zobaczyć
Cię tu. A tu taka miła niespodzianka. – Peter był w moim wieku. Razem
chodziliśmy do jednej klasy w Szkole Gruntowej, więc znaliśmy się już trochę
czasu. Nie widywaliśmy się często, bo po ukończeniu szkoły ja zaczęłam praktyki
w Randze, a on w szpitalu miejskim. Tak, szkolił się na lekarza.
- Witaj Peter,
wiem… ale dziś tak jakoś wyjątkowo umówiłam się. No i czekam.
- Umówiłaś? –
Zapytał zdziwiony, jakby nie wierzył w to, o co pyta. Nawet Peter nie wierzy,
że mogłam wyjść z domu! Naprawdę to aż tak widać? – Nie sądzisz, że to trochę
bez sensu? Za miesiąc zostaniesz Przyrzeczona, więc jaki jest sens umawiać się
z jakimś chłopakiem? Nie rozumiem takich dziewczyn. Same komplikują sobie
życie.
- Umówiłam się z
Vee… - Nie rozumiem, czemu wszyscy myślą, że umówiłam się z chłopakiem! No co
jest.
- Z Vee? – Zapytał
z niedowierzaniem.
- Tak, poprosiła
mnie, abym poszła z nią na próbny pokaz fajerwerków na Ceremonię Doboru.
- Aaa. – Teraz
zrozumiał. – A skoro z Vee, to nie ma w tym nic złego.
- Z chłopakiem też
by nie było, ale jestem tego samego zdania co Ty, że to bez sensu teraz. –
Powiedziałam, ale chyba zabrzmiało to trochę zbyt oschle, bo Peter trochę się
skrzywił, jakbym go uraziła.
- No cóż… -
Zaczął, ale nie dokończył, bo przerwała mu Vee, która zjawiła się niewiadomo
skąd
i zaskoczyła nas oboje.
i zaskoczyła nas oboje.
- Dobry wieczór. –
Powiedziała, jak zwykle, z uśmiechem na twarzy.
- Cześć, Vee. – Odpowiedzieliśmy
równo z Peterem. Tym razem i my się uśmiechnęliśmy.
- Wybacz Const, że
się spóźniłam. Ale kolej mi uciekła i musiałam czekać na następna.
- Nie szkodzi. –
Vee usiadła obok mnie na ławce, ale Peter nadal stał.
- To… o czym
rozmawialiście gołąbeczki moje? – Peter wyraźnie zmieszał się na to określenie,
ja pewnie też bym się zmieszała, ale przywykłam już, że Vee mówiła tak zawsze,
jak rozmawiałam
z jakimś facetem. Czy to w pracy, czy to z Peterem teraz.
z jakimś facetem. Czy to w pracy, czy to z Peterem teraz.
- O niczym
konkretnym… - Odpowiedziałam.
- Dowiedziałem
się, że wybieracie się na próbny fajerwerków.
- Owszem. Chcesz
pójść z nami? – Zwróciła się do Petera Vee.
- Chętnie. –
Chłopak wyraźnie rozweselił się. – Ale nie teraz… teraz muszę coś załatwić
jeszcze.
- Nie szkodzi. –
Powiedziała Vee. – Pokaz zacznie się dopiero o 19:30, więc masz jeszcze jakieś
45 minut. Uwiniesz się?
- No pewnie! No to
może spotkamy się w tym miejscu za 30 minut? I razem tam pójdziemy? Co sądzisz,
Const?
- Myślę, że to
dobry pomysł. –Odezwałam się.
- No to do
zobaczenia. Pa. – I Peter opuścił nas. Zostałyśmy tylko we dwie, ja i Vee.
- Wiec… co robimy
przez ten czas? – Zapytałam.
- Nie mam pojęcia.
Ale możemy zostać tu i pogadać. – Usiadła na ławce po turecku. Plac nie był
bardzo dobrze oświetlony, ale to nikomu chyba nie przeszkadzało. Lampy stały
tylko dookoła, ale sama fontanna, podświetlana, dawała dużo światła.
- Dawno nie
widziałam Petera. Zmienił się, czy mi się wydaje? – Odezwała się Vee.
- Ja go widziałam
tydzień temu. Nie wydaje mi się, aby się zmienił.
- No wiesz, ja
widziałam go jakieś 3-4 tygodnie temu, więc się nie dziw. To nie mnie odwiedza
w pracy.
w pracy.
- Nikogo nie
odwiedza. – Oburzyłam się. Ma czasem coś do załatwienia u Randze, więc się
przywita przy okazji.
- Ale z Tobą… ze
mną już rzadziej. – Powiedziała Vee podejrzliwym głosem. – Co to może znaczyć…
- Rozmyślała na głos.
- Nic.
- Nie udawaj, że
tego nie widzisz!
- Czego? –
Spojrzała na mnie z niedowierzeniem.
- Od ilu lat się
znacie?
- Całą Szkołę
Gruntową. No… może nie całą, bo zaczął ze mną rozmawiać jakieś dwa lata przed
ukończeniem.
- I dotychczas nie
zerwaliście kontaktu.
- Wiesz, skoro co
jakiś czas przychodzi do Rangi i przywita się, zamienimy kilka zdań, to dziwne,
aby się całkiem urwał. – Powiedziałam sarkastycznie do Vee.
- Może on wcale nie
chciał go zerwać? – Zaproponowała Vee.
- Nie wiem. Czy to
ważne?
- Tak! Powtarzam
pytanie: czy Ty tego nie widzisz?
- Powtarzam
odpowiedź: czego? – Nie lubiłam, jak nie do końca wiedziałam o co chodzi. Nie
do końca, bo w głowie mi świtało, o co może jej chodzić, ale nie dopuszczałam
do siebie tej myśli.
- Przecież on się
w Tobie kocha!
- Vee!
- No co? Przecież
to widać gołym okiem.
- Niby jak? Prawie
wcale się nie widujemy. To nie możliwe.
- Const, dla
Ciebie niemożliwe. Nie jesteś nim zainteresowana, to tego nie widzisz, ale dla
osoby przypatrującej się temu z boku, to jasne.
- Nie wiem Vee…
mam nadzieję, że się mylisz.
- Dlaczego? –
Zdziwiła się.
- Bo wtedy będzie
niezręcznie. On… darzy mnie uczuciem, które według mnie wymarło!, a ja nic do
niego nie czuje. Tylko sympatię, ale przyjacielską.
- Tak bywa. –
Skwitowała Vee, kładąc się na ławce. A ja nadal zastanawiałam się nad jej
słowami. Może to była prawda? Te wszystkie spotkania, przywitania, ba, nawet
to, jak przyniósł mi babeczki! Przy okazji oczywiście, jak kupował sobie na
lunch. O kurcze.
- Co tak
zaniemówiłaś? – Widocznie znów się wyłączyłam.
- Nie, nic Vee.
Tak jakoś. – Vee tylko wzruszyła ramionami.
- A powracając do
pana M…
- Vee! Nie
powracamy do tego.
- Const, proszę!
To o czym będziemy gadać? – Zapytała błagalnym tonem Vee.
- Nie wiem, ale
nie o tym. – Odpowiedziałam hardo.
- Proszę!. – Vee
wstała z ławki i stanęła przede mną. – No weź.
- Eh… - Poddałam
się. – No dobrze, co chcesz wiedzieć?
- Rozmawialiście?
– Zapytała podekscytowana. – Czy rozmawialiście kiedyś? Jaki jest?
- Nie… nigdy nie
zamieniliśmy słowa. – Odpowiedziałam zmieszana.
- Jejciu… - Tylko
to powiedziała Vee.
- No co? –
Zapytałam oburzona. – Nigdy nie było okazji, zresztą… byliśmy całkiem inni. On
popularny, mający dużo przyjaciół, z którymi cały czas przebywał, a ja
trzymałam się na uboczu, bo mnie takie coś nie pociągało. Nie wiem nawet, czy
jak zobaczył mnie w biurze, to poznał mnie, że chodziłam z nim do jednej klasy.
Choć wydaje mi się, że nie. – Dokończyłam zrezygnowana.
- To nie oznacza,
że teraz nie może Cię poznać!
- Vee, tak nie
można. Prezes jasno określiła, że nie wolno tak.
- Jeśli ktoś
przyłapie was. A to już nie jest takie pewne. – Vee puściła do mnie oczko
- Vee.. co Ty
sugerujesz?
- Żebyś z nim
pogadała, przypomniała stare czasy i w ogóle. – Powiedziała rozradowana.
- Nie sądzę, że
będzie chciał rozmawiać. Nie zna mnie. – Powiedziałam z powątpiewanie,.
- To spraw, aby
poznał!
- Nie… dobra Vee,
nie namawiaj mnie. Pamiętajmy, że to nie ma sensu. Przecież za miesiąc…
- Tak, wiem.
Ceremonia Doboru. Const, ja Ci nie każę umawiać się z nim na randki! Chcę tylko
abyś się zabawiła, pogadała z nim. To nic złego.
- Nie wiem…
- Cześć
dziewczyny, wróciłem. – Obie podskoczyłyśmy słysząc głos Petera.
- Peter! Nie
strasz nas! – Odezwała się Vee.
- Przepraszam… -
Odpowiedział skruszonym głosem.
- Szybko się
uwinąłeś. – Powiedziała Vee patrząc na Petera podejrzliwie.
– To było
niedaleko. To co, idziemy?
- Tak, myślę, że
tak. – Tym razem odpowiedziałam ja.
I poszliśmy. Gdy zaszliśmy na
miejsce, zauważyliśmy, że nie tylko my przyszliśmy obejrzeć pokaz. Było wiele
innych osób, które wyglądały na naszych rówieśników. Zajęliśmy miejsce na
jednej z wolnych ławek i czekaliśmy. Okazało się, że Peter ma trzy wielkie
lizaki w kształcie kwadratów. Śmiesznie to wyglądało. Poczęstował nas, a my
wzięłyśmy i cała trójka zajadała się kolorowymi lizakami. W końcu fajerwerki
zaczęły strzelać. Muszę powiedzieć, że byłam pod wrażeniem. Trwało to jakieś 10
minut, ale efekt był niesamowity. Wszystkie w kolorze czerwonym, niebieskim i
złotym. Tylko te trzy. Nie było żadnych innych.
- Zapowiada się
ciekawie. – Jako pierwszy odezwał się Peter. Ja i Vee nie byłyśmy w stanie, nadal
będąc pod wrażeniem. - Skoro to tylko próba, to jestem ciekawy jak będzie
wyglądał prawdziwy pokaz.
- Ja też. –
Zawtórowała mu Vee.
- Zobaczymy za
miesiąc. – Dopowiedziałam ja.
- Tak, ale Ty
chyba najmniej się na to cieszysz spośród naszej trójki. – Głos Vee był
skierowany do mnie.
- Naprawdę? –
Zapytał zdziwiony Peter. – Ja tam chce już to mieć za sobą. No i jestem ciekawy
kim będzie ta dziewczyna.
- Const wręcz
przeciwnie. Chciałaby, aby ją to ominęło. – Powiedziała Vee.
- Dlaczego? –
Zdziwił się Peter. – Skoro tak, mogłaś się zapisać w szeregi Obrońców.
- To nie dla mnie…
- Odpowiedziałam.
- Const boi się,
jaki będzie jej przyszły mąż. Boi się, że nie będzie to zbyt przyjemny gość.
- Brednie. Na
pewno będzie to ktoś odpowiedni dla Ciebie. To System w końcu wybiera, więc
będzie to osoba najlepsza dla Ciebie. – Peter próbował mnie pocieszyć.
- Może… ale nie
gadajmy o tym. – Chciałam jak najszybciej skończyć ten temat.
- Zgoda.
–Powiedzieli równocześnie Vee i Peter.
- To co teraz
robimy? – Odezwał się dziewczęcy głos.
- Nie wiem… -
Odparłam zgodnie z prawdą. A potem spojrzałam na zegarek na fontannie. – O
kurcze, nie wiem jak Wy, ale ja wracam do domu. Obiecałam Nate’owi, ze jeszcze
dziś mnie zobaczy.
- Jest jeszcze
wcześnie, zdążysz. – Prosiła Vee.
- No nie wiem… -
Powiedziałam zastanawiając się.
- Ale ja wiem! –
Nagle powiedział Peter. – Ja i Vee odprowadzimy Cię. Na piechotę, taki spacer.
A potem wrócimy sobie koleją.
A potem wrócimy sobie koleją.
- To super pomysł.
– Ucieszyła się Vee.
- No nie wiem… to
kawałek drogi. – Nie byłam przekonana do tego.
- Const, proszę.
Mi się jeszcze nie chce wracać, a spacer nikomu nie zaszkodzi.
No i poszliśmy. Szliśmy uliczkami
rozmawiając to o tym, to o tamtym. A ulice były żywe! Nigdy nie widziałam tylu
ludzi chodzących drogą. Zawsze to kolejami wszyscy podróżowali, ale widać w
tych godzinach było inaczej. Po drodze mijaliśmy budkę z ciepłymi bułkami, więc
zatrzymaliśmy się i kupiliśmy trzy. Były wielkie! Nie mam pojęcia jak taka mała
Vee całą pochłonęła. To już chyba pytanie do naukowców. Szliśmy i śmialiśmy
się. Dopiero teraz naprawdę poczułam, że jestem naprawdę młoda. Dlaczego
dopiero teraz?! Za miesiąc wszystko będzie inaczej. Więc tak, jak mówi Vee,
musiałam wykorzystać go najlepiej, jak mogłam. Zanim się spostrzegłam, już
byliśmy na miejscu.
- To chyba czas
się rozstać. – Powiedziałam.
- Chyba. – Vee
zgodziła się ze mną. Przytuliłam ją i Petera. I weszłam do domu, a oni poszli
na kolej. W domu było cicho, czyżby wszyscy spali? Zdziwiło mnie to, ale tylko
na chwilę, bo zaraz potem słyszałam kroki na schodach.
- Const! – To był
Nate.
- Jestem. –
Młodszy brat przytulił mnie. – Ej, bo zdusisz mnie. – Powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam. Po
prostu tęskniłem.
- Hej, nie było
mnie tylko chwilę.
- Nie przywykłem,
że nie ma Cię wieczorami. Chcę się Tobą nacieszyć, bo wiem, że niedługo będziesz
musiała się wyprowadzić. – W tym momencie i ja posmutniałam, ale nie mogłam dać
tego po sobie poznać. – Nate… każdy kiedyś musi dorosnąć i się usamodzielnić.
Ale nie myśl o tym. –
I przytuliłam brata.
I przytuliłam brata.
- Dobrze. –
Powiedział z uśmiechem.
- A teraz chodź na
górę, bo musisz chyba iść spać, prawda?
- A będziesz ze
mną? – Zapytał.
- Ej… jesteś chyba
już dużym chłopcem. Nie potrzebujesz mnie.
- Potrzebuję.. No
proszę. Chcę się Tobą nacieszyć. – Chwilę zastanawiałam się, ale chyba
odpowiedź mogła być tylko jedna.
- Zgoda. – I
poszliśmy na górę. – Nate… skąd takie Twoje nagłe zainteresowanie i tęsknota za
mną, co? – Zapytałam z uśmiechem. Ale Nate z kolei nie był radosny, lecz
posmutniał.
- Wczoraj
wieczorem mama powiedziała, że za miesiąc nasze życie się zmieni. Że muszę się
przygotować, na to, że Ty dorośniesz i nas opuścisz. – Przystanęłam i
przytuliłam brata.
- Ale jeszcze mamy
trochę czasu. – Powiedziałam chyba bardziej do siebie niż do niego. – A teraz
chodź spać. – I poszliśmy do jego pokoju. Nie pamiętam, kto pierwszy zasnął, ja
czy on.
_________________________________________________
I jak wrażenia? :) Teraz pewnie przerwy pomiędzy dodawaniem kolejnych postów będą trochę większe, bo chcę ustalić by dodawać je co tydzień. :)
Do przeczytania! xx
I jak zwykle cudownie! To opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńhttp://feelings-you-know.blogspot.com/
Masz dryg do opowiadań D: Brawo ;)
OdpowiedzUsuń