Zapowiadał się
pracowity dzień. Dzisiaj razem z Hunterem musiałam przeprowadzić pierwszy
stopień rekrutacji w Pierwszej, a w dodatku największej w Aravadzie Szkole
Gruntowej. Na szczęście wszystko na biurku leżało tak, jak je wczoraj zostawiłam.
Czasami ktoś z Rangi potrafi zrobić komuś kawał, tak, że następnego dnia nie da
się niczego znaleźć. Ale na szczęście ostatnio się to w ogóle nie zdarza, więc
nie wiem po co się martwiłam.
- Idziemy? – Z
zamyślenia wyrwał mnie głos M.
- Tak, oczywiście.
Pomożesz mi zapakować to wszystko?
- Oczywiście. Ale
aż tyle tego? – Zapytał zdziwionym głosem. Spojrzałam na stos dokumentów,
a potem na niego i tylko wzruszyłam ramionami. M. nic nie odpowiedział tylko wziął pierwszą część
i udał się w stronę windy.
a potem na niego i tylko wzruszyłam ramionami. M. nic nie odpowiedział tylko wziął pierwszą część
i udał się w stronę windy.
Plusem tego całego procesu
rekrutacyjnego było to, że przynajmniej nie musieliśmy targać tego wszystkiego
ze sobą i iść taki kawał drogi pieszo ani jechać Koleją, ale przemieszczaliśmy
się Kołowcem, czyli czymś, co niektórzy nazywają „samochodem”, cokolwiek to
znaczy. Teraz to słowo to już archaizm.
Po 15 minutach wszystko było
zapakowane, więc mogliśmy ruszać. Siedziałam spokojnie, odtwarzając w pamięci
kolejne kroki Rekrutacji, które rok temu wykonywałam razem z moim Nadzorcą,
Philem Montgomery. Właściwie był on osobą z mojego Oddziału, którą poznałam
najlepiej. Zawsze był miły i cierpliwy, ale też zawsze starał się być
sprawiedliwy. Jeśli coś nawaliłaś, poniesiesz odpowiednią karę i to naprawisz.
To właściwie on mnie wszystkiego nauczył, a teraz, gdy już za chwilę będę
samodzielna, nie współpracuje ze mną. Nowy Nadzorca jest wybierany i szkolony
raz, na 20 lat. Czyli spędzę w tej pracy kolejne 20 lat, ale prawdopodobnie w
innym mieście. Bardzo rzadko się zdarza, że Młodzi zostają tu, gdzie dorastali.
Takie prawo.
Ani się obejrzałam, a już byliśmy na
miejscu. Razem z M. wzięliśmy wszystko, co było niezbędne i weszliśmy do
Szkoły. Wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, ponieważ to tu jeszcze 5
lat temu spędzałam każdy dzień. Prawie nic się nie zmieniło. Dalej te same,
zniszczone ławki, migające lampy, które sprawiały, że czasami miałam ciarki na
plecach, gdy szłam sama tym korytarzem. Dalej te same drewniane drzwi, za
którymi zawsze panowała nienaganna cisza.
Po
prawej natomiast szklane drzwi do stołówki, a w niej dwa rzędy stołów, przy
których każdy miał ustalone miejsce, ale nie odgórnie, tylko ustalone pomiędzy
sobą. Najpopularniejsi
i pochodzący z najważniejszych rodzin zawsze siadali w centrum. Im dalej od środka siedziałeś, tym mniejsze miałeś znaczenie i wskutek tego mniej osób się z Tobą liczyło. To była swego rodzaju hierarchia. Tylko tu można było odetchnąć, teoretycznie, bo jeśli siedziałeś w rogu, po prawej stronie Sali, zawsze towarzyszył Ci swąd spalonego mięsa. A to już nie było przyjemne do oddychania. Skąd to wiem? Bo zawsze tam siedziałam. Ale to nie była już sprawka wewnątrzszkolnej hierarchii. Jeśliby kierować się nią, to powinnam siedzieć przy najlepszym stole, w samym centrum. Przecież moja matka była bardzo ważną osobą w Aravadzie. Była i nadal jest, zresztą mój ojciec, mimo, że nie jest tak uprzywilejowany jak matka samym stanowiskiem, to wynagradza to mu nazwisko, które nosi. Lanigan. Jeden z 5 rodów, które 100 lat temu zainicjowały powstanie nowego Systemu. To w ramach niego mamy takie zasady, jakie mamy. Więc patrząc na to wszystko, widać, że od zawsze miałam System w głębokim poważaniu. Od pierwszego dnia wiedziałam, jacy są Centralni, (tak nazywano szkolną elitę), jak wywyższają się, poniżają innych, bądź kompletnie ich ignorują.
i pochodzący z najważniejszych rodzin zawsze siadali w centrum. Im dalej od środka siedziałeś, tym mniejsze miałeś znaczenie i wskutek tego mniej osób się z Tobą liczyło. To była swego rodzaju hierarchia. Tylko tu można było odetchnąć, teoretycznie, bo jeśli siedziałeś w rogu, po prawej stronie Sali, zawsze towarzyszył Ci swąd spalonego mięsa. A to już nie było przyjemne do oddychania. Skąd to wiem? Bo zawsze tam siedziałam. Ale to nie była już sprawka wewnątrzszkolnej hierarchii. Jeśliby kierować się nią, to powinnam siedzieć przy najlepszym stole, w samym centrum. Przecież moja matka była bardzo ważną osobą w Aravadzie. Była i nadal jest, zresztą mój ojciec, mimo, że nie jest tak uprzywilejowany jak matka samym stanowiskiem, to wynagradza to mu nazwisko, które nosi. Lanigan. Jeden z 5 rodów, które 100 lat temu zainicjowały powstanie nowego Systemu. To w ramach niego mamy takie zasady, jakie mamy. Więc patrząc na to wszystko, widać, że od zawsze miałam System w głębokim poważaniu. Od pierwszego dnia wiedziałam, jacy są Centralni, (tak nazywano szkolną elitę), jak wywyższają się, poniżają innych, bądź kompletnie ich ignorują.
Właściwie tak naprawdę, pierwszego
dnia należałam do nich. Ale tylko pierwszego dnia. Tego dnia na przerwie
podeszła do naszego stolika niejaka Lucy. Jej rodzina nie miała takiego
statusu, jak zebranych przy Centralnym Stole. Ale jako że zmieniła szkołę, to
chciała się zapoznać. Podeszła
i przedstawiła się. Wtedy Trzech najstarszych chłopaków siedzących przy stole zrobiło coś okropnego. Najpierw ją wyzywali od najgorszych tylko za to, że miała czelność do nas podejść. Miałam wtedy tylko 7 lat, więc ruszyły mnie te mocne słowa, których tak naprawdę nie miałam okazji wcześniej słyszeć często. Jedyny taki przypadek miał miejsce, gdy szłam z ojcem przez stare dzielnice miasta, tam, gdzie ukrywają się Najniżsi. Wtedy trafiliśmy na kłótnię kilku z nich, ale ojciec szybko zabrał mnie stamtąd.
i przedstawiła się. Wtedy Trzech najstarszych chłopaków siedzących przy stole zrobiło coś okropnego. Najpierw ją wyzywali od najgorszych tylko za to, że miała czelność do nas podejść. Miałam wtedy tylko 7 lat, więc ruszyły mnie te mocne słowa, których tak naprawdę nie miałam okazji wcześniej słyszeć często. Jedyny taki przypadek miał miejsce, gdy szłam z ojcem przez stare dzielnice miasta, tam, gdzie ukrywają się Najniżsi. Wtedy trafiliśmy na kłótnię kilku z nich, ale ojciec szybko zabrał mnie stamtąd.
Po
pierwszej dawce poniżenia i słownym wyjaśnieniu, że nie ma nawet prawa się do
nas odzywać, drugi chłopak posunął się krok dalej. Wymierzył 11 latce
siarczysty policzek. Ale ta,
o dziwo, nie rozpłakała się. Spuściła jedynie głowę. Potem kolejny chłopak wywinął jej rękę do tyłu, że aż załkała z bólu. Ale nadal nie uroniła łzy. Kornelia, dziewczyna, która również należała do najstarszych postanowiła się dołączyć. Wzięła nożyczki i obcięła Lucy jej dwa, śliczne moim zdaniem, warkoczyki, a potem ponacinała sukienkę. Dopiero po chwili do stołówki weszła nauczycielka i zabrała ze sobą Lucy. Ale trójce 12 latków nawet nie zwróciła uwagi.
o dziwo, nie rozpłakała się. Spuściła jedynie głowę. Potem kolejny chłopak wywinął jej rękę do tyłu, że aż załkała z bólu. Ale nadal nie uroniła łzy. Kornelia, dziewczyna, która również należała do najstarszych postanowiła się dołączyć. Wzięła nożyczki i obcięła Lucy jej dwa, śliczne moim zdaniem, warkoczyki, a potem ponacinała sukienkę. Dopiero po chwili do stołówki weszła nauczycielka i zabrała ze sobą Lucy. Ale trójce 12 latków nawet nie zwróciła uwagi.
Jestem
pewna, że to, co zobaczyłam owego dnia zapamiętam na zawsze. I pomyśleć, że
byli to dopiero 12 latkowie! Aż strach myśleć, co mówili im rodzice, jak ich
wychowywali, że już w tak młodym wieku byli takimi potworami. Było mi żal Lucy,
bardzo. I od tego momentu zaczęłam się bać Centralnych. Pod pretekstem, że już
nie dam rady nic zjeść, wyszłam ze Stołówki i udałam się do łazienki. Tam
znalazłam zapłakaną Lucy. Dopiero wtedy, w samotności puściły jej wszystkie
hamulce.
Pamiętam
jak podeszłam do niej i dałam jej chusteczkę. Nadal widzę jej przerażone oczy,
gdy uświadomiła sobie, że ja też tam byłam. Chwilę stałam tam w ciszy, ale
potem odezwałam się. Przedstawiłam, chciałam się zapoznać. W końcu w takim celu
ona podeszła do nas, nie miała złych zamiarów. Stopniowo zdobyłam jej zaufanie,
a wtedy opowiedziała mi, że u niej, w starej Szkole nie było takiego czegoś.
Nie było hierarchii takiej, jak u nas. Właśnie wtedy postanowiłam, że nie chcę
już należeć do tych „najlepszysz” osób. Nie chcę nikogo ranić. I od następnego
dnia, do końca szkoły siedziałam w najdalszym, zazwyczaj pustym miejscu,
którego wszyscy inni unikali jak ognia. Na początku wywołało to oburzenie
Centralnych, ale po kilku dniach zapomnieli o mnie. Byłam cieniem,
niewidocznym. I to mi właśnie odpowiadało, bo ja widziałam wszystko, a mnie nie
widział nikt, bo na „tych, co siedzą najdalej” nie zwraca się uwagi, oni nie są
godni uwagi wszystkich innych, nie istnieją dla nich.
- Constance! –
Mrugnęłam i dopiero po chwili zauważyłam stojącego przede mną M., który
najwyraźniej od kilku minut coś do mnie mówił. – Halo, wróciłaś?
- Hm, tak.
Przepraszam. – Zmieszałam się lekko i spróbowałam odwrócić wzrok. – Zamyśliłam
się. Wspomnienia, wiesz?
- Tak, chyba
rozumiem. – Spojrzał na mnie z powątpiewaniem, ale po chwili to minęło i został
tylko cały, stuprocentowy Hunter. A potem znów się odezwał, spokojnym głosem,
co wskazywało na jego rozluźnienie. –
Znasz to miejsce?
- Tak. Uczyłam się
tu. – Mówiąc to, szłam po prostu przed siebie nawet nie oglądając się na M. Ale
nawet teraz byłam pewna, że myśli nad tym, co powiedziałam. Dopiero po długiej
chwili odezwał się powtórnie.
- To dziwne… bo ja
też, ale nie pamiętam Ciebie. – Nie wiem czego się spodziewałam, ale nie
zaskoczyła mnie ta odpowiedź. Choć może trochę zakuła.
- Widocznie nie
należeliśmy do tych samych grup. – W chwili gdy to wypowiedziałam,
zorientowałam się, że mój głos zabrzmiał trochę zbyt ostro, niż zamierzałam.
- Ale jak to
możliwe? – Zapytał, a potem przyspieszył, aby zrównać się ze mną krokiem.
- Normalnie. –
Syknęłam. Czemu byłam taka zła? I czy bardziej na niego, czy na siebie? Już
kompletnie nie rozumiałam. Ale może to dlatego, że nie wspominam tej szkoły
zbyt dobrze i dlatego jestem taka oschła. Nawet dla niego.
- No właśnie nie
normalnie. – Znów się ze mną zrównał. Przyspieszył kroku powtórnie czy to może
ja zwolniłam? Nie dałam rady nieść tych pudeł. – Sądząc po tym, że niedługo
zajmiesz stanowisko, jakie zajmiesz, śmiem twierdzić, że Twoi rodzice muszą być
jakimiś szychami, - Zatrzymałam się
i stanęłam twarzą do niego. - bo wiem co nieco o tym, jakie zawody są dla kogo osiągalne. A ten moja droga. – Przerwał na chwilę i obejrzał mnie od dołu do góry. – Ten zawód nie może wykonywać byle kto.
i stanęłam twarzą do niego. - bo wiem co nieco o tym, jakie zawody są dla kogo osiągalne. A ten moja droga. – Przerwał na chwilę i obejrzał mnie od dołu do góry. – Ten zawód nie może wykonywać byle kto.
- Więc najwyraźniej
nie jestem „byle kim”.
- Do tego już sam
doszedłem, Kotek. – Kotek? Poważnie?!
Chyba zbytnio się rozluźnił. Ale czy naprawdę to mnie wkurzało? Nie, czułam
dreszcz, gdy to mówił. Wkurzało mnie to, że mówił tak do większości dziewczyn i
kobiet, z jakimi rozmawiał. Oczywiście, gdy już wybadał, że może sobie na to
pozwolić. Zazdrość? Nie możliwe. – Ale wracając do tematu, skoro mówisz, że się
tu uczyłaś, jesteś
w moim wieku i zajmujesz się tym, czym zajmujesz, to może wyjaśnisz mi, dlaczego nigdy Cię nie spotkałem tu?
w moim wieku i zajmujesz się tym, czym zajmujesz, to może wyjaśnisz mi, dlaczego nigdy Cię nie spotkałem tu?
- Posłuchaj mnie
uważnie. – Zbliżyłam się. Chciałam spojrzeć mu w oczy, aby mój przekaz był
jasny, ale niestety był ode mnie wyższy, więc nie udało mi się to. Ale mimo
wszystko nie było źle. – Nie jestem tu, aby urządzać z Tobą pogaduszki. Chyba jednak
wolałam jak milczeliśmy.
- Wolisz ciszę? Tą
krępującą ciszę, która krępuje wszystkie dziewczyny, gdy są wtedy w mojej
obecności? – Chyba miał dość wysokie mniemanie o sobie.
- A może po prostu
nie chcę rozmawiać o czasie, gdy tu byłam? Nie pomyślałeś o tym? – Wiem, że
uniosłam się trochę. Ale naprawdę nie chciałam do tego wracać. To był okres,
którego tak naprawdę nie przeżyłam, tylko przepełzałam od dnia do dnia.
Istniałam, ale nie żyłam. To był pusty czas. Nic, tylko pustka, która po prostu
trwała. Żyć zaczęłam dopiero, gdy opuściłam to miejsce. Choć nie do końca, ale
i tak bardziej, niż żyłam tu.
- Spoko, rozumiem.
– Dotarło do niego, ale chyba nie z takim skutkiem, z jakim oczekiwałam. Pewnie
teraz myślał, że jestem jakimś szalonym despotą czy kimś. Ale trudno, stało
się.
Potem już nie odzywaliśmy się do
siebie. Ja nadal szłam przodem, ale nie miałam odwagi obejrzeć się na niego.
Zresztą tak chyba było lepiej.
Po raz pierwszy poczułam, że ta
cisza była nie do zniesienia, a atmosfera była dość gęsta. Ale i tak się nie
odezwałam, a i on też nie miał chyba takiego zamiaru. W końcu znaleźliśmy się
w odpowiednim miejscu. Weszliśmy do Sali, która była używana jedynie, gdy przeprowadzano proces rekrutacyjny. Postawiliśmy pudła i zaczęliśmy je wypakowywać. Każdy rodzaj dokumentacji miał swoje miejsce, więc właśnie zgodnie z nimi układaliśmy papiery.
w odpowiednim miejscu. Weszliśmy do Sali, która była używana jedynie, gdy przeprowadzano proces rekrutacyjny. Postawiliśmy pudła i zaczęliśmy je wypakowywać. Każdy rodzaj dokumentacji miał swoje miejsce, więc właśnie zgodnie z nimi układaliśmy papiery.
Gdy skończyliśmy, nadszedł czas by
zabrać się do dzieła. M. miał za zadanie przyglądać się
i, jeśli zaszłaby taka potrzeba, pomóc mi w czymś. Uczniowie i uczennice wchodzili pojedynczo. Każde schludnie ubrane. Gdy weszła pierwsza osoba, przedstawiała się, a moim zadaniem było wprowadzić wszelkie konieczne dane do Systemu Rekrutacyjnego. Potem, zgodnie z regulaminem powinno się pobrać próbkę krwi, ale nie było nikogo, kto to zawsze robił, więc miałam związane ręce i również ja nie mogłam nic zrobić.
i, jeśli zaszłaby taka potrzeba, pomóc mi w czymś. Uczniowie i uczennice wchodzili pojedynczo. Każde schludnie ubrane. Gdy weszła pierwsza osoba, przedstawiała się, a moim zadaniem było wprowadzić wszelkie konieczne dane do Systemu Rekrutacyjnego. Potem, zgodnie z regulaminem powinno się pobrać próbkę krwi, ale nie było nikogo, kto to zawsze robił, więc miałam związane ręce i również ja nie mogłam nic zrobić.
- Co jest? –
Zapytał Hunter, gdy zauważył, że nic nie robię i się rozglądam. – Dlaczego
jesteś zdenerwowana?
- Bo mam związane
ręce.
- Co? – Wychyli
się, aby sprawdzić, czy nie kłamię. Ale go uprzedziłam.
- To przenośnia! –
Dodałam zrezygnowana, że się tego nie domyślił.
- Nie mów, że
czegoś zapomniałaś? – Widać było, że się przeraził tym, że przez mój błąd
będziemy musieli znów wracać do Rangi. – Spójrz na to dziecko! Wystarczająco
zdenerwowane jest, a Ty musisz mu jeszcze dostarczać dodatkowych atrakcji w
postaci Twojego zapominalstwa?
- To nie moja
wina. – Broniłam się. – Nie ma przedstawiciela Naczelnego Punktu Medycznego. To
on powinien pobierać próbkę krwi, bo tylko on jest do tego upoważniony, ale z
jakiegoś powodu go nie ma! Przepraszam. – Skierowałam te słowa do dziecka,
które już naprawdę było przerażone. - Nie martw się, to nic strasznego, musimy
jeszcze tylko chwilkę poczekać.
W tym momencie do Sali wpadł Peter.
- Co Ty tu robisz?
– Zapytałam kompletnie zdziwiona.
- Bardzo
przepraszam Const, ale pomyliłem Koleje. – Hunter parsknął, a ja posłałam mu
najbardziej jadowity wzrok, na jaki było mnie stać. Nic nie powiedział, tylko
założył ręce i się przyglądał.
- Jak to pomyliłeś
Koleje? Dlaczego tu jesteś? Chyba nie chcesz powiedzieć, że…
- … jestem
wysłannikiem Naczelnego Punktu Medycznego. – Dokończył Peter.
- Peter!
- No co,
przeprosiłem! – Próbował się bronić, ale i tak byłam zdenerwowana.
- Ej, lekarzyku!
Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam zamiaru spędzić tu caluśkiej doby, więc rusz
się
i rób, co do Ciebie należy. – Zniecierpliwienie Huntera wzięło górę, a sposób jego wypowiedzi nie spodobał mi się, ale mimo wszystko podzielałam jego zdanie.
i rób, co do Ciebie należy. – Zniecierpliwienie Huntera wzięło górę, a sposób jego wypowiedzi nie spodobał mi się, ale mimo wszystko podzielałam jego zdanie.
Wszelkie dane dotyczące Mirandy,
(tak dziewczynka miała na imię), były już wpisane, więc teraz nadszedł czas,
aby Peter pobrał od niej próbkę krwi. Delikatnie wbił igłę strzykawki w palec
wskazujący i pobrał kilka mililitrów czerwonego płynu. Następnie jedną kroplę
upuścił na panel skanujący, aby konkretny kod krwi przypisać danym w Systemie.
Resztę płynu wpuścił do wcześniej przygotowanej i opisanej fiolki i schował.
Musiał tak postępować z każdym uczniem.
Kolejnym krokiem było wyświetlenie dziewczynie
dwóch testów, które miała rozwiązać. Potem System analizował wyniki i dawał
dwie możliwości zatrudnienia. Podałam jej kartę, którą miała wypełnić w domu i
przynieść następnego dnia do szkoły, która następnie dostarczyłaby ją nam, do
Rangi.
Dzieci było dużo, ale wszystko szło
dość szybko. Ani się obejrzałam, a był już koniec. Peter spakował swoje rzeczy,
a Hunter pomógł mi. Szczerze mówiąc, to on chyba najbardziej się nudził, bo
prawie cały czas tylko się przyglądał, a jedynie raz potrzebowałam jego pomocy,
gdy zaciął się System i nic nie działało. Wtedy można było dostrzec, że zna się
na tym i szybko naprawił błąd, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie.
- Więc to koniec
na dzisiaj? – Zapytał Peter.
- Tak, chyba tak.
– Jeszcze tylko rozejrzałam się, czy aby niczego nie zapomnieliśmy.
- Więc ja już się
zbieram. – Chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie na pożegnanie. Wydało mi
się to trochę dziwne, bo nigdy tego nie robił, ale nie opierałam się. Potem jeszcze
uścisnął dłoń Huntera, kiwnął głową na „Do widzenia” i wyszedł.
- Idźmy to
załadować do Kołowca. – Powiedział spokojnym głosem Hunter i zabrał się do
rzeczy,
a chwilę później dołączyłam do niego ja.
a chwilę później dołączyłam do niego ja.
O dziwo, wszystko poszło nam
szybciej niż rano. W kilka minut wszystko było w Kołowcu
i mogliśmy wracać.
i mogliśmy wracać.
- Możemy jechać? –
Zapytał M., gdy zauważył, że jeszcze się
nad czymś zastanawiam.
- Jeszcze chwilkę,
dobrze? Zapomniałam dać dyrekcji zaświadczenie o odbytej rekrutacji. Potrzebny
nam podpis. – Spojrzałam na niego wyczekując, czy coś powie.
- Dobrze, chodźmy.
– Powiedziawszy to, wskazał dłonią w stronę wejścia i był to również znak, abym
szła przodem.
- Nie musisz iść
ze mną, możesz poczekać tutaj. To tylko chwila.
- Nie gadaj tylko
chodź. – A gdy to mówił, miałam wrażenie, że na jego usta wkradł się malutki
uśmieszek. A może przywidziało mi się?
- Dobrze.
Gabinet dyrekcji znajdował się na
najwyższym piętrze, więc mieliśmy kawałek drogi do pokonania. Starałam się iść
najszybciej jak potrafiłam, ale mając buty na obcasie, które były koniecznym
dodatkiem do mojego stroju, nie mogłam iść bardzo szybko. Po prostu stopy
zaczynały już mnie boleć!
W gabinecie szybko załatwiliśmy
sprawę. Dyrektor podpisał zaświadczenie, zadał kilka pytań dotyczących dostarczenia
kart uczniów i, po pożegnaniu, mogliśmy wracać.
Na szczęście z powrotem szło się szybciej, niż na górę i już
prawie byliśmy na samym dole,
a od końca oddzielała nas już tylko kilka schodków.
a od końca oddzielała nas już tylko kilka schodków.
W
tym momencie zabrzmiał dzwonek i dzieciaki jak oparzone wybiegły z sal.
Dosłownie!
I wszystkie biegły w naszym kierunku, tzn. schodów. Chciałam jak najszybciej zejść im z drogi, ale nie udało mi się. Jakiś chłopiec potrącił mnie tak, że straciłam równowagę i zachwiałam się. Myślałam, że już koniec, spadnę i te dzieciaki mnie rozdepczą, ale poczułam, że ktoś z tyłu łapie mnie za ramię.
I wszystkie biegły w naszym kierunku, tzn. schodów. Chciałam jak najszybciej zejść im z drogi, ale nie udało mi się. Jakiś chłopiec potrącił mnie tak, że straciłam równowagę i zachwiałam się. Myślałam, że już koniec, spadnę i te dzieciaki mnie rozdepczą, ale poczułam, że ktoś z tyłu łapie mnie za ramię.
- Const! – Tylko
tyle Hunter zdołał powiedzieć, gdyż po chwili również stracił równowagę.
Próbował jeszcze złapać się barierki, ale na nic to się zdało, bo ciężar mojego
ciała ciągnął go w dół. I tak oboje sturlaliśmy się ze schodów, tyle że ja, w
przeciwieństwie do niego, miałam miększe lądowanie, bo jakimś cudem to on
znalazł się na dole, a nie ja, lecz i tak nie zamortyzowało to całego upadku.
- Przepraszam. –
Leżałam teraz na nim, a on patrzył na mnie zdziwiony. Dzieciaki nawet się nami
nie przejęły i biegły dalej.
- Nic się nie
stało. – Bąknął niewyraźnie, a ja dalej się mu przyglądałam. Dopiero teraz
zauważyłam jak bardzo błękitne były jego oczy. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego
odcieniu, tak głębokiego, że czuło się, że jego wzrok przeszywa Cię na wskroś,
a tobie to nawet nie przeszkadza, bo ten
błękit Cię delikatnie i ciepło otacza. – Const? – Znów zwrócił się do mnie, a
ja najwyraźniej po raz kolejny odpłynęłam. Szlag! Mam nadzieję, że nie
zauważył, jak się na niego gapiłam. Już czułam jak na policzki wpełza mi
siarczysty rumieniec, no pięknie. Cieszyłam się, że przy schodach lampy dawały
dość mało światła, i miałam nadzieję, że nie widzi mojej twarzy.
- Const, nie żebym
narzekał, ale czy mogłabyś ze mnie zejść? Trochę… niekomfortowo się czuję. –
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od dobrych dwóch minut na nim leżałam i
się na niego gapiłam! Co za wstyd.
- Tak, oczywiście.
– Pośpiesznie zeszłam z niego i otrzepałam spódnicę. Specjalnie stałam do niego
tyłem. – Wiesz, ja też nie czułam się zbyt komfortowo. Myślałam, że jesteś
bardziej miękki.
- Jestem, ale w trochę
innej sytuacji, i nie na schodach.. – Dopiero teraz na niego spojrzałam, nieco zdziwiona
tymi słowami. – Znaczy nie o to mi chodzi! – Hunter poprawił się, bo chyba
dopiero teraz zrozumiał, jak to mogło zabrzmieć.– Po prostu nie jestem fanem
leżenia na zimnej podłodze. To trochę nieprzyjemne. – Widać, że chciał lekko
rozrzedzić atmosferę. I tak byłam strasznie zawstydzona. Ale dlaczego? Przez
swoją niezdarność, ot co.
- Wybacz… nic Ci
się nie stało? – Podszedł i stanął przede mną. Uciekłam wzrokiem, udając, że
dalej otrzepuję spódnicę.
- Nie, nic. A z
Tobą jak?
- Trochę boli mnie
ręka, którą nadwyrężyłem łapiąc Cię, a Ty zamiast tego zabrałaś mnie z sobą
w dół. – Mówiąc to uśmiechnął się, a ja za to dałam mu kuksańca. – Toż żartuję. Nic mi nie jest. Chyba po raz pierwszy swobodnie czułam się w jego towarzystwie. Mimo, że trwało to tylko chwilę, to i tak mi wystarczyło.
w dół. – Mówiąc to uśmiechnął się, a ja za to dałam mu kuksańca. – Toż żartuję. Nic mi nie jest. Chyba po raz pierwszy swobodnie czułam się w jego towarzystwie. Mimo, że trwało to tylko chwilę, to i tak mi wystarczyło.
- Gdzie teraz
jedziemy? – Zapytał Hunter, gdy już wsiedliśmy do Kołowca. Zauważyłam, że lekko
pociera nadgarstek, czyli, że trochę go bolał.
- Do Rangi, trzeba
zanieść to wszystko, a potem zapakować do magazynu.
- Przepraszam, że się
wtrącę, ale może zostawić panienkę pod domem, przecież to po drodze? – Przerwał
nam Juan, który kierował Kołowcem. Znałam go, bo kilka razy rozmawialiśmy.
- To dobry pomysł.
Ja się zajmę przeniesieniem tych pudeł do Rangi. – Spojrzałam na niego
niepewnie. – Oj przestań! Nawet nie ufasz mi tak błahej sprawie?
- Nie o to chodzi…
- No to
załatwione, wysiadasz pod domem. – Zgodziłam się niechętnie. Nie było mi wygodnie
chodzić, bo podczas upadku złamałam obcas. Szkoda, bo bardzo lubiłam te buty. Juan
zatrzymał się pod moim domem, pożegnałam się i wyszłam. W ostatniej chwili
jeszcze dobiegł mnie głos Huntera.
- Const?
- Tak?
- Jakich perfum
używasz? Bo bardzo ładnie i charakterystycznie pachną.
- Tej tajemnicy
nie zdradzę. – Odpowiedziałam i z uśmiechem na twarzy weszłam do domu.
W ostatniej chwili jeszcze dobiegł mnie głos Huntera.
W ostatniej chwili jeszcze dobiegł mnie głos Huntera.
- Lubię tajemnice.
____________________________________________
Witam! Lubię ten rozdział i mam nadzieję, że Wam również się spodobał. ;)
Przekroczyliście już barierę 1000 wyświetleń, dziękuję <3
Przekroczyliście już barierę 1000 wyświetleń, dziękuję <3
czytasz = komentujesz
(proszę, liczę na min. 3 komentarze dotyczące tego rozdziału, by mówić o następnym) ;)
Do przeczytania! ;)
Boskie <3 No w końcu ze sobą rozmawiają :D Jak się cieszę :D
OdpowiedzUsuńWitaj! Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! Więcej informacji na moim blogu :) http://porzeczkowekreatywnosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńD: Dłuższego nie było? D: Żartuję boski rozdział. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńA ja zaczynam nowe opowiadanie:
http://nieszczesliwyswiatwmojejglowie.blogspot.com/
Udało mi się ogarnąc wszystkie rozdziały :D Jestem pod wrażeniem klimatu! :)
OdpowiedzUsuńI cos czuje ze Hunter i Const cos tam cos teges :D
Zapraszam :)
Piękny rozdział, tak samo jak poprzednie :)
OdpowiedzUsuńObserwuje
Ja dopiero zaczynam opowiadanie, ale zapraszam:
http://historia-bolu.blogspot.com/
Opowiadanie świetnie się rozkręca jestem pod wielkim wrażeniem :)
OdpowiedzUsuń